Pamiętam jak, będąc jeszcze dzieciakiem, angażowałem dodatkowo wyobraźnię do mojej zabawy z grami wideo. Powód takiego stanu rzeczy był prosty - tytuły z lat 90 bywały zwykle bardzo ograniczone pod względem eksploracji. A ja, dziecko ciekawe świata, marzyłem o tym, aby móc wreszcie opuścić te niewidzialne bariery i móc przemierzać całe krainy zamieszkałe przez bohaterów z moich ulubionych tytułów. Naturalnie nie zdawałem sobie sprawy z tego, że przygotowanie ogromnej, zamieszkałej planety jest raczej niemożliwe, ani z tego, że, przynajmniej do pewnego stopnia, to pragnienie ziści się już niebawem.

Zamki z piasku

Dzisiaj jesteśmy praktycznie zalewani grami z otwartym światem, zwanymi również potocznie piaskownicami. Winy należy się tutaj dopatrywać w Rockstar Games, a dokładnie w ich ogromnym hicie, czyli Grand Theft Auto, które zachwyciło graczy już przy premierze pierwszej części serii w 1997 roku. Najwyraźniej nie tylko ja marzyłem o wirtualnym świecie bez ograniczeń, a całe iluzorycznie żyjące miasto dostępne dla wszystkich moich widzimisię trafiło w samo sedno potrzeb odbiorców gier wideo.

Otwarty świat w wyścigach... trend coraz popularniejszy, ale ostatnio Forza Horizon 3 w tej kategorii mocno wyprzedziła konkurencję.
Otwarty świat w wyścigach... trend coraz popularniejszy, ale ostatnio Forza Horizon 3 w tej kategorii mocno wyprzedziła konkurencję.

I taki stan rzeczy najwyraźniej trwa do dziś, bo stworzenie "sandboxa" gwarantuje zainteresowanie graczy jak i mediów, a otwieranie cyfrowych korytarzy jest też często wymogiem narzucanym przez wydawcę, któremu muszą sprostać sami deweloperzy. Oczywiście nie byłoby w tym nic złego, ale tylko pod warunkiem, że mamy jakiś unikatowy pomysł na to, aby daną historię obudować tym otwartym światem, bo zbudowanie miasteczka i upchanie do niego masy znaczników do zaliczenia wcale nie załatwia tu sprawy (tak, mówię o tobie Mafio III!).

Niewidzialne ściany

I chociaż w ostatnich latach pojawiło się na growym rynku sporo naprawdę wybitnych sandboksów, takich jak Forza Horizon 3, Wiedźmin 3: Dziki Gon, czy nawet wydane ostatnio i kontrowersyjne Final Fantasy XV, to osobiście... mam ich dość. Tak, jak kiedyś marzyłem o tym, by móc podróżować tam, gdzie sięgnę wzrokiem, tak teraz tęsknię za bardziej skoncentrowanymi przygodami. Chciałbym powrócić do ograniczonych opowieści, ale, wydawałoby się, przygotowanych z większą miłością i bez rozmieniania się na drobne.

Jestem pewien, że Homefront the Revolution miał szansę na stanie się lepszym produktem, tylko niepotrzebnie ładowano pieniądze w otwarte mapy kosztem innych ważnych rzeczy...
Jestem pewien, że Homefront the Revolution miał szansę na stanie się lepszym produktem, tylko niepotrzebnie ładowano pieniądze w otwarte mapy kosztem innych ważnych rzeczy...

Oczywiście nie oceniam tu pracy żadnych twórców i nie przeczę, że wkładają oni w swoje piaskownice cała masę roboty. Zazwyczaj zresztą bardzo dobrej. Odnoszę jednak wrażenie, że mnie, jako odbiorcę danego dzieła, otwarte światy zbytnio rozpraszają. Odpalając sandboksa mam przed sobą tyle różnych rzeczy do zrobienia, że zaczynam gubić esencję scenariusza lub rozgrywki. Zajmuję się rzeczami kompletnie bzdurnymi, gdy tymczasem na włosku wiszą losy wszechświata. Ten problem także da się wyeliminować skrupulatnie obudowując wszelkie działania poboczne wokół głównego wątku, co doskonale udało się twórcom Assassin's Creed: Syndicate. Przemierzając wiktoriański Londyn czułem, że każde moje działanie wiąże się z odbijaniem miasta z rąk Templariuszy, co przecież było głównym celem Jacoba i Evie.

Różne rzeczy można zarzucać Assassin's Creed: Syndicate, ale w kwestii konstrukcji miasta wypadało naprawdę przyzwoicie.
Różne rzeczy można zarzucać Assassin's Creed: Syndicate, ale w kwestii konstrukcji miasta wypadało naprawdę przyzwoicie.

Bardzo często sięgam po gry stare. Największym sentymentem darzę gry z NES-a, PSX-a i Segi Saturn. Ostatnio zacząłem przechodzić Klonoa: Door to Phantomile i ogromnym odkryciem był dla mnie fakt, że wewnątrz swoich ograniczonych poziomów gra ta potrafi tak bardzo zachwycić swoją różnorodnością. Zarówno pod względem rozgrywki jak i projektów poszczególnych etapów. Tego dzisiejszym tytułom brakuje. A już tym bardziej piaskownicom. Twórcy zaczynają być niezwykle ostrożni. Praktycznie kalkują jedną formułę, która sprawdziła się lata temu. Ale trudno się temu dziwić. Wiadomo, że zawsze znajdzie się pewna grupa ludzi chętna czyścić mapę z pomniejszych zadań, a te są do tego bardzo łatwe do wykonania metodą kopiuj - wklej.

Sandbox to gatunek wyjątkowy. Warto więc czekać na te perełki, które faktycznie sprawią, że otwarty świat nas pochłonie i spędzimy w nim dziesiątki, jak nie setki godzin.
Sandbox to gatunek wyjątkowy. Warto więc czekać na te perełki, które faktycznie sprawią, że otwarty świat nas pochłonie i spędzimy w nim dziesiątki, jak nie setki godzin.

Złoty środek

Być może nadejdzie ten czas, kiedy deweloperzy zaczną myśleć o otwartych świata z bardziej… otwartymi umysłami. Nie robiąc jedynie punkcików na mapie, a tworząc na klasyczną, innowacyjną i bardzo odważną modłę. I oby tak się stało jak najszybciej. Ale nie mam tu do nikogo pretensji, bowiem budowanie wielkiej krainy jest po prostu niezwykle kosztowne pod każdym względem. Stąd też bardzo często trzeba coś poświęcić, aby móc wpompować więcej zasobów w modelowanie wielkiej krainy.

A popyt na sanboksy to rzecz naturalna, bo jest to poniekąd spełnienie naszych dziecięcych marzeń.

Bieganie po San Francisco w Watch Dogs 2 jest przyjemne z bardzo prostego powodu - wpisuje się w klimat rozgrywki i jest mocno uzasadnione fabularnie. Zróżnicowanie aktywności również pomaga.
Bieganie po San Francisco w Watch Dogs 2 jest przyjemne z bardzo prostego powodu - wpisuje się w klimat rozgrywki i jest mocno uzasadnione fabularnie. Zróżnicowanie aktywności również pomaga.

Ja tymczasem zatrzymam się chwilowo przy ograniczających mnie korytarzach, ale takich, które będę przemierzał śledząc z zapartym tchem fabułę i dziwiąc się kreatywności twórców. Przestałem mieć ochotę na podążanie w kierunku zachodzącego słońca, gdy czeka mnie tam tylko kolejne rozproszenie, które ostatecznie rozmyje moje doświadczenie płynące z rozgrywki.