Przy wielu uzasadnionych narzekaniach na precyzję i laga Kinecta, Dance Central zawsze wychodził z problemu obronną ręką - sczytuje ruchy gracza względnie dokładnie i szybko, a opóźnienia są niezauważalne. Nie inaczej jest w Dance Central 3.

Jeśli chodzi o zasady, nic się nie zmieniło. Powtarzamy przed Kinectem choreografię piosenki, najczęściej odpowiadającą tej z teledysku, zdobywając punkty. Kolejne figury gra podpowiada prostymi, ale sugestywnymi obrazkami, niemniej i tak raczej nie zatańczymy kawałka bezboleśnie - nowych układów trzeba się najpierw nauczyć. Gdy robimy coś źle którąś z części ciała, gra podświetla ją na czerwono na naszym awatarze. Nie zawsze jednak wiadomo, co tak naprawdę jest nie tak.

Zamiast aktualnej bazy świeżych hitów, DC3 zabiera nas w muzyczną po 4 muzycznych dekadach, począwszy od lat 70. Jest "Disco Inferno", "I Will Survive" i nieśmiertelne "Y.M.C.A."; jest "Around The World" od Daft Punk, "Ice Ice Baby" od Vanilla Ice, nie zabrakło "Macareny"; jest 50 Cent, Katy Perry, "Hello" od Martina Solveiga, jest "Sexy And I Know It" od LFMAO (a!), "On The Floor" od Lopezowej i Pitbulla (aaa!) i "Boyfriend" od Justina Biebera (AAA!). Przekrój zadowalający, dobór kawałków chyba najlepszy w cyklu, choć mam wrażenie, że większość staroci już gdzieś tańczyliśmy.

Jeśli komuś mało, a posiada poprzednie części gry, może sobie zaimportować muzykę z wykorzystaniem kodu zawartego w instrukcji. Trzeba niestety dopłacić 400 MP, ale z drugiej strony nie jest to tak dużo, a przecież im więcej muzy, tym lepiej. Niebawem w DLC pojawią "Call Me Maybe" i "Gangnam Style" - i wtedy dopiero będzie się działo.

Sięgnięcie po klasykę pozwoliło na mniej sztampowy tryb fabularny, w którym jako agent muzycznego wywiadu podróżujesz w czasie szukając zaginionych kroków. Tak, idiotyczne, a beznadziejny, czerstwy dubbing niestety pogłębia uczucie żenady. Owszem, historia jest mało ważna, ale mimo wszystko postaci mogłyby się w ogóle nie odzywać.

Na imprezy doskonale nada się Party Mode przypominający ten z Guitar Hero. Bez kombinowania z wyborem trybów, piosenki i poziomu trudności - ot, domówka toczy się swoim życiem, a kto ma ochotę, od razu po wykryciu przez Kinecta zaczyna się bujać. Poziom zmienia się dynamicznie w zależności od postępów grającego, a piosenki i minigry odpalają się losowo.

Dance Central 3 w przeciwieństwie do konkurencyjnego Just Dance 4 nie pozwala na zabawę czterem osobom. Poniekąd nadrabia to trybem, w którym dwie czteroosobowe drużyny stają naprzeciwko siebie w szeregu kolejnych utworów i wyzwań. Gra otwiera się na nowych graczy dzięki ultrałatwemu poziomowi trudności, choć z drugiej strony odniosłem wrażenie, że poziom średni jest trudniejszy niż dotąd.

Grać? Pewnie, jeśli macie Kinecta i osobę, z którą możecie poskakać w duecie, lub organizujecie dużo domówek. Powtarzanie układów tanecznych z "Macareny" czy "Y.M.C.A." nie może nie się nie podobać. Jeśli to będzie Twoje pierwsze doświadczenie z tą serią, śmiało dopisz do oceny pełne "oczko".